piątek, 2 września 2011
środa, 10 sierpnia 2011
Dziś od x czasu nie słuchałam Massive Attack. Trochę się przypomniało niesmaczności, ale nie czuję już takiego obrzydzenia do tej grupy jak kiedyś...
Chyba tęsknię za jesienią, za ciepłym swetrem, gorącą czekoladą, żółtymi liśćmi i długimi spacerami po parkach z Jose Gonzalezem w uszach. Czuję, że cytadela niedługo będzie moim ulubionym miejscem na tego typu organizację czasu, z którym chętnie podzielę się z Tobą, mój Najdroższy. W zamian oczekuję tylko siebie w Twoich objęciach... :*
Chyba tęsknię za jesienią, za ciepłym swetrem, gorącą czekoladą, żółtymi liśćmi i długimi spacerami po parkach z Jose Gonzalezem w uszach. Czuję, że cytadela niedługo będzie moim ulubionym miejscem na tego typu organizację czasu, z którym chętnie podzielę się z Tobą, mój Najdroższy. W zamian oczekuję tylko siebie w Twoich objęciach... :*
wtorek, 9 sierpnia 2011
piątek, 8 lipca 2011
poniedziałek, 27 czerwca 2011
Są wakacje, w czwartek odbieram wyniki matury, wieczorem jadę do Poznania (miejmy nadzieję z pełną dumą i cwaniackim uśmiechem na twarzy), by rano tłuc się autobusikami, z białą teczką w ręku, na wymarzoną ulicę Wojska Polskiego. Generalnie, jestem optymistką, ale z każdą minutą rodzą się w mojej główce ostro przekoloryzowane opcje moich wyników maturalnych. W sumie, będzie co ma być i tak już nic nie zmienię, nie ma co się rozczulać, tylko wytrwać w czystych gaciach do czwartku.
Wakacjada trwa dalej, poszukiwanie płatnego zajęcia również. W połowie lipca planuję przeprowadzkę, kupno kota i tzw. nowy etap w moim popierdzielonym, ale szczęśliwym życiu. Tak śmiało mogę sobie powiedzieć, że jestem szczęśliwa, bo co by się nie działo to jest Piotr, a z Piotrem happiness is easy!
Wakacjada trwa dalej, poszukiwanie płatnego zajęcia również. W połowie lipca planuję przeprowadzkę, kupno kota i tzw. nowy etap w moim popierdzielonym, ale szczęśliwym życiu. Tak śmiało mogę sobie powiedzieć, że jestem szczęśliwa, bo co by się nie działo to jest Piotr, a z Piotrem happiness is easy!
sobota, 21 maja 2011
środa, 11 maja 2011
sobota, 7 maja 2011
piątek, 29 kwietnia 2011
Będzie mi Was strasznie brakować, moja fantastyczna 3c!
Etap Liceum uważam za teoretycznie zamknięty, bo przecież jeszcze przede mną matura.
Za szybko minęły te trzy lata, stanowczo za szybko.
I za bardzo mi się podobało, bo ostateczne zaciągnięcie się licealnym powietrzem, nie było wcale lekkie i upragnione!
Etap Liceum uważam za teoretycznie zamknięty, bo przecież jeszcze przede mną matura.
Za szybko minęły te trzy lata, stanowczo za szybko.
I za bardzo mi się podobało, bo ostateczne zaciągnięcie się licealnym powietrzem, nie było wcale lekkie i upragnione!
czwartek, 14 kwietnia 2011
piątek, 25 marca 2011
Ktoś, kto stwierdził, że istnieje coś zwanego "sprawiedliwością", grubo się pomylił. Bycie miłym dla innych nie zawsze popłaca. Pozory strasznie mylą. Ale fakt, faktem czasem mogłabym siedzieć cicho, niż za wszelką cenę bronić swoich racji.
Trudno.
Nie udało się tym razem, to uda się następnym. Głowa do góry, Marszi!
Trudno.
Nie udało się tym razem, to uda się następnym. Głowa do góry, Marszi!
wtorek, 15 marca 2011
niedziela, 27 lutego 2011
czwartek, 10 lutego 2011
wtorek, 8 lutego 2011
wtorek, 1 lutego 2011
środa, 26 stycznia 2011
Szał ciał przedstudniókowy.
Nie lubię, ale żeby nie wyróżniać się z tłumu zaszczycę ich swoją obecnością w sobotę.
Ach, nuda u mnie zagościła. To chyba dobrze, bo przynajmniej czuję stabilizację. Jedynym, obecnym moim zmartwieniem jest matura i nagi fakt, że będę ją pisać za 4 miesiące. <boi się, schizuje, rozpacza>
Sleeperstar - I Was Wrong <3
Nie lubię, ale żeby nie wyróżniać się z tłumu zaszczycę ich swoją obecnością w sobotę.
Ach, nuda u mnie zagościła. To chyba dobrze, bo przynajmniej czuję stabilizację. Jedynym, obecnym moim zmartwieniem jest matura i nagi fakt, że będę ją pisać za 4 miesiące. <boi się, schizuje, rozpacza>
Sleeperstar - I Was Wrong <3
czwartek, 13 stycznia 2011
Próbna matura ssie! Uświadomiłam sobie ile pracy mnie jeszcze czeka do maja. <rozpacza>
Myślami jestem tam, taaaam daleko. Planuję. Analizuję. Żongluję pomysłami.
4 miesiące to dużo, czy mało?
Lista postanowień noworocznych, obfita w ilość punktów związanych z uczuciami i emocjami, prosi się o wyrzucenie do kosza.
Myślami jestem tam, taaaam daleko. Planuję. Analizuję. Żongluję pomysłami.
4 miesiące to dużo, czy mało?
Lista postanowień noworocznych, obfita w ilość punktów związanych z uczuciami i emocjami, prosi się o wyrzucenie do kosza.
niedziela, 9 stycznia 2011
czwartek, 6 stycznia 2011
niedziela, 2 stycznia 2011
Śniło mi się, że umarłam.
Sen toczył się w latach II wojny światowej. Było nas 4 dzieciaków, których twarzy nie pamiętam. Wieźli nas jakimś starym samochodem i po kolei od najmłodszego do najstarszego zabijali poprzez cichy strzał w serce. Przed naciśnięciem spustu szeptali nam do ucha, że nie chcą tego robić, ale muszą, że zrobią to najłagodniej jak się da, i że przede wszystkim nie będzie bolało. Ostatnia do odstrzału byłam ja. Przed śmiercią zapytałam, czy będę mogła jako jedyna przeżyć? Pan ze swastyką na ramieniu był dla mnie bardzo miły, dawał mi cukierki i mówił, że tam gdzie nas wysyłają jest dziwnie, ale nie mam się czego bać i nie zgodził się na to by darować mi życie. Przyłożył pistolet, strzelił tak cicho i szybko, że na prawdę nie bolało, lekko tylko zakuło. Nie zasnęłam, to znaczy tak mi się wydawało. Zobaczyłam jak moja głowa upadła na jego ramię (cały czas mnie przytulał), a przez zielony sweter przeciekała ciemna krew. Widziałam siebie jako trupa. Nie wierzyłam, cały czas wydawało mi się, że ja żyję dalej, próbowałam mówić do tego miłego pana, ale on nie słyszał, nie widział mnie. Samochód się zatrzymał, więc wysiadłam. Usiadłam na poboczu i zaczęłam płakać. Po chwili pojawił się autobus. Kierowca otworzył drzwi i zapytał, czy wsiadam bo mają kurs do "nieba". Zobaczyłam osoby towarzyszące mi w samochodzie, kilku innych znajomych, więc wsiadłam by zapytać co się stało. Powiedzieli mi, że jestem duchem, że oni również są duchami, i że jedziemy do nieba. Duchem? Jedziemy do Nieba? Uważałam, że chyba nieźle ich porypało, ale jechałam z nimi dalej i w czasie podróży zastanawiałam się, co powiem rodzicom jak wrócę do domu. Cel został osiągnięty, trafiliśmy do niebo, którym okazał się budynek w chmurach. Dom był bardzo kolorowy, z zewnątrz wyglądał na bardzo mały, w środku natomiast miał ogromną przestrzeń, tzn. przypominał osiedle z nierówno rozmieszczonymi blokami. Na każdym bloku był odpowiedni numer z odpowiednią literką. Zostaliśmy zaprowadzeni do największego bloku, przebrani w lekkie, jedwabne sukienki. Ja dostałam sukienkę koloru szarego i zostałam zaprowadzona do innego pokoju niż moi rówieśnicy. Tam zobaczyłam znajomego nauczyciela, rzuciłam mu się na szyję i zapytałam, gdzie ja jestem? Odpowiedział, że w prawdziwym niebie, że długo zastanawiali się czy nie powinnam iść do czyśćca, ale jednak decyzja zapadła, że mogę zostać przydzielona do nieba. Byłam w wielkim szoku. Cały czas myślałam, że dalej żyję, że zaraz wrócę do domu. Z objęć nauczyciela wyrwał mnie jakiś wielki pan i zaprowadził do bloku, w którym przydzielono mi pokój. To było moje nowe mieszkanie. Powiedział mi, że mogę korzystać ze wszystkiego co znajduje się w niebie i zaglądać przez studnię w centrum osiedla, aby zobaczyć co się dzieje na Ziemi. Mogę też schodzić na Ziemię, ale tylko na kilka godzin. Zeszłam więc na Ziemię, by zobaczyć co u mojej rodziny się dzieje. Cały czas byłam w wielkim szoku. Gdy trafiłam do domu, okazało się, że wszyscy są pogrążeni w wielkiej rozpaczy. Moja mama popadła w depresje, tata próbował ją pocieszać, siostry cięgle spały. To był już rok po moim pogrzebie. Nikt natomiast (oprócz rodziny) nie wiedział, że umarłam. Weszłam do środka. Próbowałam przytulić mamę i powiedzieć jej, że żyję, ale nie widziała mnie, nie słyszała i nie czuła. W kieszeni znalazłam komórkę. Wpadłam na pomysł, żeby wysłać jej sms. Doszedł. Mama odczytała i stwierdziła, że ktoś jest bezczelny i robi sobie żarty. Wysłałam jeszcze raz, odczytała ponownie i wyrzuciła telefon. Nie wiedziałam, jak ją uświadomić, że jestem tuż obok.
Sen zakończył się tym, że po roku prób i nawiedzania mojego domu moja mama w końcu uwierzyła, że to ja sama wysyłam do niej sms (nie wiem jakim sposobem to zrobiłam) i pisząc wiadomość treści: "Właśnie siedzę Tobie mamo na kolanach, przytulam Cię i mówię, żeby się nie martwiła, bo jestem tuż obok" powiedziała do mnie, że czuje moją obecność i strasznie za mną tęskni.
Obudziłam się strasznie zaryczana, a mama przy śniadaniu powiedziała, że krzyczałam w nocy, żeby podniosła głowę i mnie zobaczyła, bo stoję przed nią i wcale nie umarłam. Sny miewam strasznie dziwne. Uwierzcie.
Sen toczył się w latach II wojny światowej. Było nas 4 dzieciaków, których twarzy nie pamiętam. Wieźli nas jakimś starym samochodem i po kolei od najmłodszego do najstarszego zabijali poprzez cichy strzał w serce. Przed naciśnięciem spustu szeptali nam do ucha, że nie chcą tego robić, ale muszą, że zrobią to najłagodniej jak się da, i że przede wszystkim nie będzie bolało. Ostatnia do odstrzału byłam ja. Przed śmiercią zapytałam, czy będę mogła jako jedyna przeżyć? Pan ze swastyką na ramieniu był dla mnie bardzo miły, dawał mi cukierki i mówił, że tam gdzie nas wysyłają jest dziwnie, ale nie mam się czego bać i nie zgodził się na to by darować mi życie. Przyłożył pistolet, strzelił tak cicho i szybko, że na prawdę nie bolało, lekko tylko zakuło. Nie zasnęłam, to znaczy tak mi się wydawało. Zobaczyłam jak moja głowa upadła na jego ramię (cały czas mnie przytulał), a przez zielony sweter przeciekała ciemna krew. Widziałam siebie jako trupa. Nie wierzyłam, cały czas wydawało mi się, że ja żyję dalej, próbowałam mówić do tego miłego pana, ale on nie słyszał, nie widział mnie. Samochód się zatrzymał, więc wysiadłam. Usiadłam na poboczu i zaczęłam płakać. Po chwili pojawił się autobus. Kierowca otworzył drzwi i zapytał, czy wsiadam bo mają kurs do "nieba". Zobaczyłam osoby towarzyszące mi w samochodzie, kilku innych znajomych, więc wsiadłam by zapytać co się stało. Powiedzieli mi, że jestem duchem, że oni również są duchami, i że jedziemy do nieba. Duchem? Jedziemy do Nieba? Uważałam, że chyba nieźle ich porypało, ale jechałam z nimi dalej i w czasie podróży zastanawiałam się, co powiem rodzicom jak wrócę do domu. Cel został osiągnięty, trafiliśmy do niebo, którym okazał się budynek w chmurach. Dom był bardzo kolorowy, z zewnątrz wyglądał na bardzo mały, w środku natomiast miał ogromną przestrzeń, tzn. przypominał osiedle z nierówno rozmieszczonymi blokami. Na każdym bloku był odpowiedni numer z odpowiednią literką. Zostaliśmy zaprowadzeni do największego bloku, przebrani w lekkie, jedwabne sukienki. Ja dostałam sukienkę koloru szarego i zostałam zaprowadzona do innego pokoju niż moi rówieśnicy. Tam zobaczyłam znajomego nauczyciela, rzuciłam mu się na szyję i zapytałam, gdzie ja jestem? Odpowiedział, że w prawdziwym niebie, że długo zastanawiali się czy nie powinnam iść do czyśćca, ale jednak decyzja zapadła, że mogę zostać przydzielona do nieba. Byłam w wielkim szoku. Cały czas myślałam, że dalej żyję, że zaraz wrócę do domu. Z objęć nauczyciela wyrwał mnie jakiś wielki pan i zaprowadził do bloku, w którym przydzielono mi pokój. To było moje nowe mieszkanie. Powiedział mi, że mogę korzystać ze wszystkiego co znajduje się w niebie i zaglądać przez studnię w centrum osiedla, aby zobaczyć co się dzieje na Ziemi. Mogę też schodzić na Ziemię, ale tylko na kilka godzin. Zeszłam więc na Ziemię, by zobaczyć co u mojej rodziny się dzieje. Cały czas byłam w wielkim szoku. Gdy trafiłam do domu, okazało się, że wszyscy są pogrążeni w wielkiej rozpaczy. Moja mama popadła w depresje, tata próbował ją pocieszać, siostry cięgle spały. To był już rok po moim pogrzebie. Nikt natomiast (oprócz rodziny) nie wiedział, że umarłam. Weszłam do środka. Próbowałam przytulić mamę i powiedzieć jej, że żyję, ale nie widziała mnie, nie słyszała i nie czuła. W kieszeni znalazłam komórkę. Wpadłam na pomysł, żeby wysłać jej sms. Doszedł. Mama odczytała i stwierdziła, że ktoś jest bezczelny i robi sobie żarty. Wysłałam jeszcze raz, odczytała ponownie i wyrzuciła telefon. Nie wiedziałam, jak ją uświadomić, że jestem tuż obok.
Sen zakończył się tym, że po roku prób i nawiedzania mojego domu moja mama w końcu uwierzyła, że to ja sama wysyłam do niej sms (nie wiem jakim sposobem to zrobiłam) i pisząc wiadomość treści: "Właśnie siedzę Tobie mamo na kolanach, przytulam Cię i mówię, żeby się nie martwiła, bo jestem tuż obok" powiedziała do mnie, że czuje moją obecność i strasznie za mną tęskni.
Obudziłam się strasznie zaryczana, a mama przy śniadaniu powiedziała, że krzyczałam w nocy, żeby podniosła głowę i mnie zobaczyła, bo stoję przed nią i wcale nie umarłam. Sny miewam strasznie dziwne. Uwierzcie.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)