niedziela, 2 stycznia 2011

Śniło mi się, że umarłam.

Sen toczył się w latach II wojny światowej. Było nas 4 dzieciaków, których twarzy nie pamiętam. Wieźli nas jakimś starym samochodem i po kolei od najmłodszego do najstarszego zabijali poprzez cichy strzał w serce. Przed naciśnięciem spustu szeptali nam do ucha, że nie chcą tego robić, ale muszą, że zrobią to najłagodniej jak się da, i że przede wszystkim nie będzie bolało. Ostatnia do odstrzału byłam ja. Przed śmiercią zapytałam, czy będę mogła jako jedyna przeżyć? Pan ze swastyką na ramieniu był dla mnie bardzo miły, dawał mi cukierki i mówił, że tam gdzie nas wysyłają jest dziwnie, ale nie mam się czego bać i nie zgodził się na to by darować mi życie. Przyłożył pistolet, strzelił tak cicho i szybko, że na prawdę nie bolało, lekko tylko zakuło. Nie zasnęłam, to znaczy tak mi się wydawało. Zobaczyłam jak moja głowa upadła na jego ramię (cały czas mnie przytulał), a przez zielony sweter przeciekała ciemna krew. Widziałam siebie jako trupa. Nie wierzyłam, cały czas wydawało mi się, że ja żyję dalej, próbowałam mówić do tego miłego pana, ale on nie słyszał, nie widział mnie. Samochód się zatrzymał, więc wysiadłam. Usiadłam na poboczu i zaczęłam płakać. Po chwili pojawił się autobus. Kierowca otworzył drzwi i zapytał, czy wsiadam bo mają kurs do "nieba". Zobaczyłam osoby towarzyszące mi w samochodzie, kilku innych znajomych, więc wsiadłam by zapytać co się stało. Powiedzieli mi, że jestem duchem, że oni również są duchami, i że jedziemy do nieba. Duchem? Jedziemy do Nieba? Uważałam, że chyba nieźle ich porypało, ale jechałam z nimi dalej i w czasie podróży zastanawiałam się, co powiem rodzicom jak wrócę do domu. Cel został osiągnięty, trafiliśmy do niebo, którym okazał się budynek w chmurach. Dom był bardzo kolorowy, z zewnątrz wyglądał na bardzo mały, w środku natomiast miał ogromną przestrzeń, tzn. przypominał osiedle z nierówno rozmieszczonymi blokami. Na każdym bloku był odpowiedni numer z odpowiednią literką. Zostaliśmy zaprowadzeni do największego bloku, przebrani w lekkie, jedwabne sukienki. Ja dostałam sukienkę koloru szarego i zostałam zaprowadzona do innego pokoju niż moi rówieśnicy. Tam zobaczyłam znajomego nauczyciela, rzuciłam mu się na szyję i zapytałam, gdzie ja jestem? Odpowiedział, że w prawdziwym niebie, że długo zastanawiali się czy nie powinnam iść do czyśćca, ale jednak decyzja zapadła, że mogę zostać przydzielona do nieba. Byłam w wielkim szoku. Cały czas myślałam, że dalej żyję, że zaraz wrócę do domu. Z objęć nauczyciela wyrwał mnie jakiś wielki pan i zaprowadził do bloku, w którym przydzielono mi pokój. To było moje nowe mieszkanie. Powiedział mi, że mogę korzystać ze wszystkiego co znajduje się w niebie i zaglądać przez studnię w centrum osiedla, aby zobaczyć co się dzieje na Ziemi. Mogę też schodzić na Ziemię, ale tylko na kilka godzin. Zeszłam więc na Ziemię, by zobaczyć co u mojej rodziny się dzieje. Cały czas byłam w wielkim szoku. Gdy trafiłam do domu, okazało się, że wszyscy są pogrążeni w wielkiej rozpaczy. Moja mama popadła w depresje, tata próbował ją pocieszać, siostry cięgle spały. To był już rok po moim pogrzebie. Nikt natomiast (oprócz rodziny) nie wiedział, że umarłam. Weszłam do środka. Próbowałam przytulić mamę i powiedzieć jej, że żyję, ale nie widziała mnie, nie słyszała i nie czuła. W kieszeni znalazłam komórkę. Wpadłam na pomysł, żeby wysłać jej sms. Doszedł. Mama odczytała i stwierdziła, że ktoś jest bezczelny i robi sobie żarty. Wysłałam jeszcze raz, odczytała ponownie i wyrzuciła telefon. Nie wiedziałam, jak ją uświadomić, że jestem tuż obok.
Sen zakończył się tym, że po roku prób i nawiedzania mojego domu moja mama w końcu uwierzyła, że to ja sama wysyłam do niej sms (nie wiem jakim sposobem to zrobiłam) i pisząc wiadomość treści: "Właśnie siedzę Tobie mamo na kolanach, przytulam Cię i mówię, żeby się nie martwiła, bo jestem tuż obok" powiedziała do mnie, że czuje moją obecność i strasznie za mną tęskni.


Obudziłam się strasznie zaryczana, a mama przy śniadaniu powiedziała, że krzyczałam w nocy, żeby podniosła głowę i mnie zobaczyła, bo stoję przed nią i wcale nie umarłam. Sny miewam strasznie dziwne. Uwierzcie.

5 komentarzy:

  1. zapomnij o tym, że pójdziesz do nieba

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi sie bardzo 2wojna sni. Przynajmniej raz w miesiacu. Masakra.

    OdpowiedzUsuń
  3. metafora życia ?

    OdpowiedzUsuń
  4. po przeczytaniu do głowy wpadła mi tylko jedna myśl;
    mianowicie filmidła o żydkach i obozach, które serwują [ przynajmniej mnie] na języku polskim. Posłuchasz dramatycznych historii, obejrzysz parę niezbyt przyjemnych obrazków, które pozostają Ci w pamięci na dłużej i śnisz. Następstwem jest z reguły moment, w którym odnosisz się do swojego życia

    OdpowiedzUsuń