Są wakacje, w czwartek odbieram wyniki matury, wieczorem jadę do Poznania (miejmy nadzieję z pełną dumą i cwaniackim uśmiechem na twarzy), by rano tłuc się autobusikami, z białą teczką w ręku, na wymarzoną ulicę Wojska Polskiego. Generalnie, jestem optymistką, ale z każdą minutą rodzą się w mojej główce ostro przekoloryzowane opcje moich wyników maturalnych. W sumie, będzie co ma być i tak już nic nie zmienię, nie ma co się rozczulać, tylko wytrwać w czystych gaciach do czwartku.
Wakacjada trwa dalej, poszukiwanie płatnego zajęcia również. W połowie lipca planuję przeprowadzkę, kupno kota i tzw. nowy etap w moim popierdzielonym, ale szczęśliwym życiu. Tak śmiało mogę sobie powiedzieć, że jestem szczęśliwa, bo co by się nie działo to jest Piotr, a z Piotrem happiness is easy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz